poniedziałek, 6 lipca 2015

Różane początki...



...a wszystko zaczęło się od róży pnącej po byłej właścicielce posesji...Moja wiedza o różach ograniczała się do ich wiosennego cięcia i jakież było moje zdumienie wymieszane z irytacją ,kiedy to moja jedyna róża  w ogóle nie chciała zakwitnąć...Wtedy jeszcze nie rozróżniałam róż pnących od rabatowych ...i innych..Sięgnęłam więc po odpowiednią literaturę i od tego momentu ,,czyli parunastu lat uzupełniam moją kolekcję  różaną .Wizualnie róże podobają mi się w towarzystwie innych gatunków kwiatów...,nastąpił kolejny etap w mojej przygodzie ogrodowej,zaznajamianie z bylinami i kwiatami jednorocznymi,wraz z własnoręcznym rozmnażaniem ,wysiewaniem itp....Metodą prób i błędów stworzyłam dżungle różaną,oraz ogród prawie na stoku...


4 komentarze:

  1. Cieszę się, że piszesz blog!!! Oj, będzie się działo!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonim, to ja Tośka!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nelu jak dobrze,że ogrod to niekończąca się praca.Ciągle coś zmieniamy,przesadzamy.U Ciebie ten ruch jest podwójny na dwa cudne ogrody.Może i męcząca praca ale ile mamy wspólnych przeżyć.Ten zachwyt nad każdym kwiatuszkiem jest bezcenny i doceniany tylko przez kwiatomanki.Pozdrawiam i czekamy na piękne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nelu jak dobrze,że ogrod to niekończąca się praca.Ciągle coś zmieniamy,przesadzamy.U Ciebie ten ruch jest podwójny na dwa cudne ogrody.Może i męcząca praca ale ile mamy wspólnych przeżyć.Ten zachwyt nad każdym kwiatuszkiem jest bezcenny i doceniany tylko przez kwiatomanki.Pozdrawiam i czekamy na piękne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń